DSCF0344a

- A ja sam założę skarpetki, bo już umiem, a Ty mi założysz spodnie, ok?

- Ooo, to super, że już umiesz sam! Oczywiście, pomogę ci ze spodniami. – mówię, pozornie spokojna, w środku jednak skacząc z radości, że mój starszak potrafi zakładać skarpetki. Co prawda, wciągnął je tylko do pięty, a potem musiałam mu pomóc, ale każdy postęp trzeba docenić ?

Następnego dnia:

- Jakub, załóż skarpetki, już potrafisz sam!

- Nie, ja nie umiem! 

- Wczoraj założyłeś sam, załóż, ile dasz radę, a ja ci dalej pomogę – zachęcam go jak mogę.

- Nie, ja nie chcę, Ty załóż! – płacząc zwija się w kłębek na podłodze.

Jakub dość późno uczy się samodzielności, niemal zmusiłam go, by w końcu sam jadł zupy łyżką (jak coś mu spadło, wpadał w histerię). Długo mu pobłażałam, ale jak poszedł do przedszkola, nie było już dla niego ratunku. O dziwo w przedszkolu, po paru dniach zachęt ze strony przedszkolanek, zaczął jeść sam. Kolejny sukces!

Dla mnie uczenie Jakuba samodzielności jest wyzwaniem i próbą cierpliwości, często kończącą się poczuciem porażki. Dlaczego? Bo sama byłam dzieckiem samodzielnym (w przedszkolu już w wieku 2,5 lat świetnie sobie radziłam, umiałam się sama ubierać, szybciej nauczyłam się samodzielnie jeść niż mój starszy o 1,5 roku brat), więc oczekiwałam tego samego od swojego syna. Jakub jednak jest zupełnie innym dzieckiem, bardzo szybko się frustruje i porzuca zadania, które według niego są za trudne. Podpytując różne mamy, jak one sobie radzą z uczeniem samodzielności swoich pociech, doszłam do wniosku, że nie powinnam pospieszać Jakuba. Zrozumiałam, że na wszystko przyjdzie czas – zacznie w końcu przejawiać chęć bycia samodzielnym, zdobędzie nowe umiejętności, niektóre problemy rozwiążą się same (jak np. problem z odpieluchowaniem – nie był na nie gotowy w wakacje, gdy miał niespełna 2 lata, za to rok później porzucił pieluchy w ciągu jednego dnia, zaliczając dosłownie dwie wpadki).

Skorzystałam też z rady jednej mamy, która powiedziała, że naukę zakładania poszczególnych części garderoby lepiej zostawić np. na weekend, kiedy nie śpieszymy się do przedszkola. A także, żeby nie kazać mu ubierać się samemu, tylko osobno trenować każdą umiejętność (teraz męczymy te nieszczęsne skarpetki ?). Nagradzanie też jest dobrym pomysłem, ale ja na to muszę uważać – jak obiecam mu żelka za założenie skarpetek, a on z jakiegoś powodu ich nie założy (np. foch stulecia – u nas pojawiający się kilka razy dziennie ? ) i nie dostanie żelka – robi awanturę na cały dom (a my się śpieszymy do przedszkola…)

Czekam też z niecierpliwością, aż dzieci podrosną i będę mogła wprowadzić u nas pomysł mojej mamy (który stosowała kiedyś wobec mnie i brata). Żeby oszczędzić sobie porannego marudzenia i popędzania nas, byśmy się ubrali, wymyśliła nam konkurs: każdego dnia, ten kto pierwszy zszedł ubrany na dół, dostawał medal ? Drugie z nas dostawało medal pocieszenia, więc nikt nie był pokrzywdzony. Tak więc za cenę wieczornego wycinania i malowania medali moja mama zapewniła sobie spokój rano, oraz pewność, że szybko pojawimy się ubrani na dole.

A jak Wy sobie radzicie z samodzielnością Waszych dzieci? Jakie są Wasze sposoby? Jestem ich bardzo ciekawa, bo u nas nauka (walka) trwa ?

Joanna Karasowska-Płotek

Blog