pexels photo 261895

Zanim urodził się Jakub, z politowaniem czytałam różne wpisy zrozpaczonych rodziców, poszukujących wyjaśnienia czy pocieszenia na internetowych forach i blogach: „Moja córka ma 2 lata i jeszcze nie stepuje!”, „Mój syn ma 5 i nie potrafi zaostrzyć kredki!” Wtedy myślałam, że na wszystko przyjdzie czas, nie każde dziecko idealnie wpasowuje się w normy rozwojowe… Kiedy sama zostałam mamą, moje poglądy zmieniły się o 180 stopni. Zrozumiałam, że ja też ulokowałam w swoim dziecku przeróżne oczekiwania! Zastanawiałam się, czy nie za późno gaworzy („On będzie niemową!”), martwiłam się, że nie chce leżeć na brzuszku, że nie macha „pa pa”…później doszły obawy, czy będzie się chciał bawić z dziećmi, lub, że będzie analfabetą ( „Syn koleżanki już zna literki!”). Martwiłam się, że nie lubi układać puzzli, a zamiast tego bawi się koparkami i już więcej wie o traktorze dziadka niż ja (o zgrozo!)…A pewnie za parę lat będę się martwiła, że nie ma piątek ze wszystkich przedmiotów ? Otoczenie niestety często nie pomaga. Nieraz  patrzyłam z zazdrością na posty koleżanek na Facebooku, które chwaliły się, co ich dzieci już potrafią –  i w myślach porównywałam ich osiągnięcia z dokonaniami moich pociech.

Zastanawiam się, jak te wszystkie oczekiwania i porównanie do innych dzieci, może wpływać na postrzeganie Jakuba. Czy nie jestem nim rozczarowana? Widzę, że przez moje skupienie na tym, czego synek nie potrafi, nie zauważam czasem tego, co już umie: że ma świetnie rozwiniętą wyobraźnię i zaskakuje mnie coraz to nowymi zabawami, że bardzo dużo mówi i ciągle się uczy nowych słów, że ma już swoje przemyślenia i umie wyciągać wnioski, a także świetnie radzi sobie w przedszkolu i bez problemu się „odpieluchował” (przy przerażeniu teściowej dopiero w wieku 2,5 lat)…

Być może nie skończy najlepszego Uniwersytetu, ale może będzie rozwijał swoje zdolności techniczne? Postanowiłam wspierać go i pomagać mu rozwijać te umiejętności, które u niego zauważę. Dam im „dojść do głosu” . I nie będę go zapisywać na naukę gry na pianinie (moje niespełnione marzenie z dzieciństwa), bo niestety „słoń nadepnął mu na ucho”. Natomiast zapiszę go na takie zajęcia, na jakie sam będzie chciał chodzić. A jeśli z nich zrezygnuje – dam mu do tego prawo.

Co o tym myślicie? Co czujecie, jak Wasze oczekiwania zderzają się z rzeczywistością? Jak sobie z tym radzicie?

Blog