pexels photo 110573 1

4.04.2017

Nie wolno! Zostaw go! Przestań już beczeć, nie mam do ciebie siły! Potrafiłeś tu wejść, to zejść też dasz radę!

Takie słowa przynajmniej kilka razy dziennie pojawiają się, jeśli nie wypowiedziane na głos, to na pewno w mojej głowie. O czym mowa? O frustracji rodzicielskiej, której ofiarą bywa pewnie każdy rodzic. Jak to jest, że to cudowne, ukochane i wypieszczone dziecko potrafi tak zaleźć nam za skórę, że mamy ochotę wysłać je na księżyc/zamknąć w piwnicy/wystawić na balkon? Nikt nie jest dumny z tego, że zdarzy mu się wrzasnąć na dziecko lub zamknąć się przed nim w łazience. A jednak, czasem nerwy nam puszczają…

Pamiętam jak mój dwuipółlatek pewnego dnia podszedł i uderzył czteromiesięcznego brata. Efekt – rozpaczliwy płacz malucha, mój donośny krzyk „Co ty mu zrobiłeś! Nie wolno, idź stąd!” i sekundę później rozpaczliwy płacz starszaka. W czasie gdy uspokajam młodszego, starszy stoi obok i wyje. Mam ochotę go udusić! Przezwyciężam złość i pochylam się nad nim, jednak czuję, że jeszcze chwila i wybuchnę. Może da się coś zrobić z tą złością? Tylko co? Próbuję zebrać myśli: „Ok, jestem wściekła, ale to ja tu jestem dorosła, ktoś musi przerwać ten impas (dziecko płacze, ja krzyczę)”. Muszę mu pomóc uporać się z jego emocjami. Pytam: „Przestraszyłeś się mojego krzyku?”. Po jego minie widzę, że tak. Tulę go więc i uspokajam. Emocje opadają. Teraz mogę się zabrać za wychowywanie: „Nie wolno bić braciszka. Zabolało go to i płakał”. Synek patrzy na mnie, zastanawiam się czy rozumie. Mówię: „Przeproś teraz dzidzię i pocałuj ją”, a on to robi. Chyba się cieszy, że mama już się nie gniewa.

A ja uświadamiam sobie, że odkryłam coś ważnego: Nie mam wpływu na to, jakie emocje przeżywam w danej chwili, mam jednak wpływ na to, co z nimi zrobię. Widzę też, że takie momenty są znaczące w wychowaniu i dają szansę na głębszą refleksję: jak się czuję, gdy moje dziecko zachowuje się nie tak, jakbym chciała? Jak wtedy reaguję? Czy to pomaga mi i dziecku?

Joanna Karasowska-Płotek

Blog